Imię – nie to
Omamiony,
dany uległości, pokładam się pod Nią,
gniotą mnie krągłości
płyną po tej wodzie, wpływając – rwą żagle
ku znanej przygodzie
piersi kołysząc – oddychają wiernie
z każdą – nocy falą, chwalącą mnie – bez słów
skaczą – się wzdrygając.
Leżąc, ja przybity – nie przecież do krzyża
odczuwam moc burzy – falą się zbliża
nie krzyczę, nie mogę, bo przecież usłyszy
mnie tamten lub ten – ów – nawet co nie słyszy
że dłonie mi nawet w kajdany jej palców
przykuto i zwarto, i trzyma je łańcuch,
a zęby ściśnięte targają powietrze, gryzą strzępy nocy,
wyżerają przestrzeń
głowa w krąg, jak róża ustami wywija,
ona jak skazaniec sama w ból się wbija
i pomimo wrzasku – krzyku skazańca
nie przestaje tańczyć miłosnego tańca.
o Boże, o Boże!…
Nie słysz Nikt
tak proszę,
że tak nadaremno imię – nie To
głoszę.
0 komentarzy