Dobrze ułożona
Wygodnie ułożona prawie śpisz, śnisz na boku
biodra wyżej, najwyżej do niebiańskości
dopasowuję się blisko, przylegam
oddycham włosami, ogarniam cyce
sen rozpieprzam, wiem, nie zasnę, aż zgasnę.
Okno otwarte tarmosi firanę, targa na strzępy
wiatr już wpadł, dziczeje w pokoju, drzwi zamknięte
światło dyszy napaloną poświatą, rozochocone wcześniej
kładzie się bezwstydnie na bladym kształcie, języczy aż po cień.
Serce dudni, wali wizjami, którym chcę być posłuszny i będę.
Bądź i ty. Ile nam pozostało jeszcze, dzień? 365 dni?
kilka więcej?
Jesteś dobrze ułożona, czego chcieć więcej,
z pragnienia zdycham, we mnie twoje palce wbite do podczerwieni krwi
szarpią wybuchową przestrzeń
ja i ty, zdążamy ku niej
prędzej
Syknę przez zęby, zatrzymam się naglej niż zwykle
odjadę krok dalej, dolecę jeszcze bliżej szczytu zachwytu
i jak przypuszczałem
zasnę
po cichu.
0 komentarzy