Ja Ikar
Błogo kochałem się z tobą.
Budzi to we mnie lęk,
że być może za dobrze jest.
Jakbym żywy do Nieba wszedł
przeżył własną – piękną śmierć
w jakiejś cząstce, konając jednocześnie.
Wypuściłem głodne psy – wiotkie ciała wyraźnie męskie
pędzące milionami niby istnień do planety prawdziwie żeńskiej.
Stałem się aniołem – ze skrzydłami.
Wbiłaś mi je głęboko w łopatki paznokciami – skalpelami
i dzięki nim wzniosłem się
nad myśli.
Było pięknie.
Szybowałem póki mogłem,
żeby nieuchronnie spaść jak Ikar
rozbić głowę na przypadkowej desce,
upaść, zderzyć z rzeczywistością, która
musiała stać się jaką była przedtem,
nim język się wsunął
w ust wnętrze.
Chcę
zasnąć muszę
spać
obudzić się
mieć więcej.
0 komentarzy